Jak domowymi sposobami oszczędzić na ogrzewaniu?
Media straszą: za oknami „Bestia ze Wschodu”! Temperatury spadną do -40°C! Pewnie niejedna osoba łapie się teraz za głowę z myślą „ale będziemy mieli rachunki”. No cóż – na ostatnią chwilę wiele nie zmienimy, możemy jednak zrobić kilka prostych rzeczy, aby choć trochę oszczędzić ciepło.
Media straszą: za oknami „Bestia ze Wschodu”! Temperatury spadną do -40°C! Pewnie niejedna osoba łapie się teraz za głowę z myślą „ale będziemy mieli rachunki”. No cóż – na ostatnią chwilę wiele nie zmienimy, możemy jednak zrobić kilka prostych rzeczy, aby choć trochę oszczędzić ciepło.
Podstawa to oczywiście ocieplenie domu oraz szczelność stolarki. Najwięcej ciepła ucieka przez nieszczelne okna i drzwi, dlatego lepiej zlecić ich instalację zaufanym specom. Z drugiej strony – różne szyby mają różną przepuszczalność ciepła, a na to wiele już nie poradzimy; tzn. poradzimy, jeśli wysupłamy z portfela większą kwotę. A nie zawsze są na to środki przy budowie domu więc… zostaje nam tylko czekać na mrozy i zaciskać zęby? Niekoniecznie. Poniżej kilka prostych trików, którymi można zatrzymać w domu troszkę więcej ciepła.
Szczelność przede wszystkim
Ok, troszkę się wyzłośliwimy na początek. Gdyby okna instalował RS-Dom, na pewno byłyby cieplej. Ale co zrobić, gdy zrobił to ktoś inny i nie jest już tak cudownie? Przede wszystkim, to zależy od tego, jakie to są okna. Jeśli są to okna PCV, najpierw musimy sprawdzić, czy nie pojawił się w nich luz, który można łatwo wyregulować mimośrodem zainstalowanym w okuciu – tak jak na poniższym filmie:
Jeśli jednak mamy okna nieszczelne (stare, albo zniszczone), warto przypomnieć sobie kilka trików naszych mam i ojców, którzy na co dzień musieli sobie z takimi radzić w czasach PRL. Najpopularniejszym z nich było wtykanie waty w nieszczelności; choć oczywiście najpierw trzeba sprawdzić, czy to już nie czas wymienić uszczelki. Niektórzy polecają zamiast waty stosować piankę polietylenową – taką, jakiej używa się np. jako podkład pod panele. Jeśli natomiast dotykając dłonią samej szyby czujemy, że jest ona bardzo zimna, to można na nią nakleić folię termokurczliwą, a następnie potraktować suszarką. Wiosną – wiadomo – folia jest do zdjęcia.
A z najprostszych rzeczy – na parapecie można położyć ręczniki lub koce zwinięte w wałek, warto też zasłonić rolety – o ile zasłaniają tylko okno, a nie kaloryfery (o tym niżej).
A jak nie szczelność, to… zadbajmy o kaloryfery
Kaloryfery są, tam gdzie są i wiele z nimi zrobić nie możemy? Niby tak, ale jest jednak kilka elementów, które wpływają na to, jak rozprasza się ciepło, które z nich bije oraz jak wiele z niego się marnuje „idąc w mur”, a nie w głąb pomieszczenia.
Bardzo prostym i tanim (ale raczej robi się to przed instalacją kaloryferów; później jest to kłopotliwe, co nie znaczy, że niemożliwe), sposobem na „wyciśnięcie więcej” z kaloryferów jest zamontowanie na ścianie za nimi ekranów zagrzejnikowych. Są to proste, łatwe do naklejenia materiały, które działają tak jak lustro, z tą różnicą, że odbijają nie obraz, a ciepło. Dzięki temu więcej ciepła idzie do wewnątrz pomieszczenia, a nie jest absorbowane przez ścianę.
Drugim, o wiele prostszym elementem jest zadbanie o to, aby kaloryfery były całkowicie odsłonięte. Jeśli więc macie kanapę ustawioną tak, że zasłania ona grzejnik – czas ją przestawić; choćby czasowo. Kanapa odbija ciepło i kieruje je z powrotem w stronę ściany. Jak łatwo się domyślić, gdy przed kaloryferem jest otwarta przestrzeń, ciepło łatwo się rozprzestrzenia po pomieszczeniu, więc – ponownie – jego mniejsza część tracona jest na ogrzanie ściany. Podobnie jak w przypadku kanapy (czyli negatywnie) działają np. grube zasłony, które również utrudniają rozprzestrzenianie się ciepła po domu; jeśli zasłaniają kaloryfery.
I na koniec jeszcze jedna – dość oczywista sprawa. Kaloryfery nie mogą być zapowietrzone, co łatwo sprawdzić przykładając do nich rękę; jeśli na dole są zimniejsze niż w swojej górnej części, to może czas je odpowietrzyć?
Fot.: ZASEKUNDE.PL